wtorek, 14 maja 2013

POWRÓT DO DOMU, WYCHOWANIE DZIECKA


 POWRÓT DO DOMU, WYCHOWANIE DZIECKA
Wszystko prysło w momencie, gdy weszliśmy na klatkę, POD DRZWIAMI STALI TEŚCIE Z NADĘTO MINO, ILE MOŻNA NA WAS CZEKAĆ. Myślałem ze wyjdę z siebie, ale nie chcąc robić awantury zacisnąłem zęby myśląc sobie niedługo pójdą.
Nic bardziej mylnego przez najbliższy rok drzwi naszego domu się nie zamykały teście na zmianę byli non stop na dodatek jeszcze ich młodszy synek postanowił wykazać się w roli dobrego wujka. Wracałem z pracy do domu pierwsze, co widziałem któregoś z teściów, nie mogłem wziąć dziecka na ręce, bo babcia była pierwsza, jeśli udało mi się to zaraz komentarze, JAK JO TRZYMASZ, POZWÓL SIĘ NACIESZYĆ itp. Tak od poniedziałku do piątku, weekendy to już od świtu do nocy życie w szóstki, zaczęło robić się ciasno nie mogłem tego znieść. W własnym domu zacząłem czuć się jak intruz szwagier bez najmniejszych skrupułów buszował po szafkach w kuchni, używał moich perfum, nie mogłem dalej tego tolerować.
Zacząłem rozmawiać z żono ze tak nie morze być, żeby porozmawiała z rodzicami niech odrobinę dadzą nam spokoju. Zona jednak trzymała ich stronę, mówiąc, czego się czepiasz przecież tyle mam pomagają, sama nie dałabym sobie rady. Jak to sama nie dasz sobie rady, przecież masz mnie, pracowałem, ale system pracy miałem taki ze mogłem w razie potrzeby wyjść wcześniej lub zostać w domu, nienormowany wymiar pracy? I tak zakupy, sprzątanie było na mojej głowie, pomagałem żonie jak mogłem, ale to wciąż było za mało, zaczęło jej ciągle coś nie pasować, ciągle była niezadowolona. Zaczęło dochodzić między nami do sprzeczek, zona potrafiła spakować siebie i dziecko i na przykład na cały weekend pójść do mamusi, nie interesowało ją, co ja robię, zaczęliśmy się od siebie oddalać. Rzuciłem się w wir pracy, wolne chwile tez zacząłem uciekać z domu, po cóż miałem siedzieć, jeśli beze mię było im lepiej. I to stało się problemem żona zaczęła się awanturować ze ciągle mnie nie ma. Tak źle, tak jeszcze gorzej. Nie potrafiliśmy dogadać się w najbłahszych sprawach. Żona po urlopie macierzyńskim później wychowawczym wróciła do pracy, córka zostawała z opiekunką na zmianę z teściem. Zaczęły się jeszcze większe konflikty. Tak do momentu, gdy córka skończyła trzy latka i poszła do przedszkola, Zona oświadczyła ze dziecko musi być odbierane najpóźniej do 15.00 Jak nie dasz rady to będzie ją odbierał dziadek? OK Stawałem na głowie zacząłem zawalać pracę w tamtym okresie wiele straciłem zawodowo nie do odbudowania. Robiłem wszystko, aby to dziecko do tej godziny odebrać. Oczywiście zdarzały się sytuacje ze musiałem dłużej zostać w pracy wtedy córkę odbierał dziadek, po krótkim czasie były jakieś pretensje z jego strony ZE NIE BĘDZIE TAK LATAŁ ZE MU SIĘ NIE CHCE itp. Żona jednak nie widziała problemu w dziadku tylko za całą sytuację obarczała mnie. Zdarzały się sytuację ze dziadek odebrał dziecko z przedszkola po chwili miałem telefon od żony ze natychmiast muszę jechać po córkę, bo stoi pod blokiem i nie chcę wejść. Jak wariat pędzę z drugiego końca w-wy łamiąc wszystkie przepisy, bo co ma zrobić ojciec w takiej sytuacji, gdy jego córeczce dzieje się krzywda? To, co zobaczyłem ścierpłem cały. Dziecko stoi prawie na środku ulicy płacząc w niebogłosy a dziadek pijany w trzy.du.. Trzyma się drzwi. Nie mogłem na to więcej pozwolić, oczywiście moja żona nie widziała żadnego problemu, opowiedziałem jej całą sytuację usłyszałem tylko( nie przesadzaj.)
W tym momencie powinienem dodać ze dziadek nadużywał alkoholu. W małżeństwie dziadków to teściowa o wszystkim decydowała, teść był człowiekiem, którego nigdy nić nie interesowało. Wracał z pracy sadzał tyłek w fotelu i wszystko miał głęboko w du….e. Jak coś mu się nie spodobało to poszedł tydzień w tango, po czym wracał skruszony i dalej siedział w fotelu i robił, co mu MATKA, czyli żona kazała? Po naszym ślubie teściowa nie mogła pogodzić się z faktem ze zięć ma coś do powiedzenia, PRZECIEŻ FACET TO PIES I TAK GO TRZEBA TRAKTOWAĆ???  
Żona pewnego razu przy jakiejś sprzeczce zapytała mnie ( czy ja nie mógłbym PIĆ,) a co by to dało odparłem, chcesz mieć męża pijaka, w ciągu roku stałbym się alkoholikiem. (ALE JAKI JA BYM MIAŁA ROK) odparła. Nie dowiedziałem się co miała na myśli, prawdopodobnie liczyła na to ze będę zachowywał się jak jej ojciec.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz