POWRÓT DO DOMU,
WYCHOWANIE DZIECKA
Wszystko prysło w momencie, gdy weszliśmy na klatkę, POD DRZWIAMI STALI TEŚCIE Z NADĘTO MINO, ILE MOŻNA NA WAS CZEKAĆ. Myślałem ze wyjdę
z siebie, ale nie chcąc robić awantury zacisnąłem zęby myśląc sobie niedługo
pójdą.
Nic bardziej mylnego przez najbliższy rok drzwi naszego domu
się nie zamykały teście na zmianę byli non stop na dodatek jeszcze ich młodszy
synek postanowił wykazać się w roli dobrego wujka. Wracałem z pracy do domu
pierwsze, co widziałem któregoś z teściów, nie mogłem wziąć dziecka na ręce, bo
babcia była pierwsza, jeśli udało mi się to zaraz komentarze, JAK JO TRZYMASZ,
POZWÓL SIĘ NACIESZYĆ itp. Tak od poniedziałku do piątku, weekendy to już od
świtu do nocy życie w szóstki, zaczęło robić się ciasno nie mogłem tego znieść.
W własnym domu zacząłem czuć się jak intruz szwagier bez najmniejszych
skrupułów buszował po szafkach w kuchni, używał moich perfum, nie mogłem dalej
tego tolerować.
Zacząłem rozmawiać z żono ze tak nie morze być, żeby
porozmawiała z rodzicami niech odrobinę dadzą nam spokoju. Zona jednak trzymała
ich stronę, mówiąc, czego się czepiasz przecież tyle mam pomagają, sama nie
dałabym sobie rady. Jak to sama nie dasz sobie rady, przecież masz mnie,
pracowałem, ale system pracy miałem taki ze mogłem w razie potrzeby wyjść
wcześniej lub zostać w domu, nienormowany wymiar pracy? I tak zakupy,
sprzątanie było na mojej głowie, pomagałem żonie jak mogłem, ale to wciąż było
za mało, zaczęło jej ciągle coś nie pasować, ciągle była niezadowolona. Zaczęło
dochodzić między nami do sprzeczek, zona potrafiła spakować siebie i dziecko i
na przykład na cały weekend pójść do mamusi, nie interesowało ją, co ja robię,
zaczęliśmy się od siebie oddalać. Rzuciłem się w wir pracy, wolne chwile tez
zacząłem uciekać z domu, po cóż miałem siedzieć, jeśli beze mię było im lepiej.
I to stało się problemem żona zaczęła się awanturować ze ciągle mnie nie ma.
Tak źle, tak jeszcze gorzej. Nie potrafiliśmy dogadać się w najbłahszych
sprawach. Żona po urlopie macierzyńskim później wychowawczym wróciła do pracy,
córka zostawała z opiekunką na zmianę z teściem. Zaczęły się jeszcze większe
konflikty. Tak do momentu, gdy córka skończyła trzy latka i poszła do
przedszkola, Zona oświadczyła ze dziecko musi być odbierane najpóźniej do 15.00
Jak nie dasz rady to będzie ją odbierał dziadek? OK Stawałem na głowie zacząłem
zawalać pracę w tamtym okresie wiele straciłem zawodowo nie do odbudowania.
Robiłem wszystko, aby to dziecko do tej godziny odebrać. Oczywiście zdarzały
się sytuacje ze musiałem dłużej zostać w pracy wtedy córkę odbierał dziadek, po
krótkim czasie były jakieś pretensje z jego strony ZE NIE BĘDZIE TAK LATAŁ ZE
MU SIĘ NIE CHCE itp. Żona jednak nie widziała problemu w dziadku tylko za całą
sytuację obarczała mnie. Zdarzały się sytuację ze dziadek odebrał dziecko z
przedszkola po chwili miałem telefon od żony ze natychmiast muszę jechać po córkę,
bo stoi pod blokiem i nie chcę wejść. Jak wariat pędzę z drugiego końca w-wy
łamiąc wszystkie przepisy, bo co ma zrobić ojciec w takiej sytuacji, gdy jego
córeczce dzieje się krzywda? To, co zobaczyłem ścierpłem cały. Dziecko stoi
prawie na środku ulicy płacząc w niebogłosy a dziadek pijany w trzy.du.. Trzyma
się drzwi. Nie mogłem na to więcej pozwolić, oczywiście moja żona nie widziała
żadnego problemu, opowiedziałem jej całą sytuację usłyszałem tylko( nie przesadzaj.)
W tym momencie powinienem dodać ze dziadek nadużywał
alkoholu. W małżeństwie dziadków to teściowa o wszystkim decydowała, teść był
człowiekiem, którego nigdy nić nie interesowało. Wracał z pracy sadzał tyłek w
fotelu i wszystko miał głęboko w du….e. Jak coś mu się nie spodobało to poszedł
tydzień w tango, po czym wracał skruszony i dalej siedział w fotelu i robił, co
mu MATKA, czyli żona kazała? Po naszym ślubie teściowa nie mogła pogodzić się z
faktem ze zięć ma coś do powiedzenia, PRZECIEŻ FACET TO PIES I TAK GO TRZEBA
TRAKTOWAĆ???
Żona pewnego razu przy jakiejś sprzeczce zapytała mnie ( czy
ja nie mógłbym PIĆ,) a co by to dało odparłem, chcesz mieć męża pijaka, w ciągu
roku stałbym się alkoholikiem. (ALE JAKI JA BYM MIAŁA ROK) odparła. Nie
dowiedziałem się co miała na myśli, prawdopodobnie liczyła na to ze będę
zachowywał się jak jej ojciec.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz