poniedziałek, 13 maja 2013

WŁASNY DOM


 Zawsze chciałem mieć małą działeczkę z domkiem. Uznałem ze nadszedł moment, kiedy trzeba do tego wrócić, zonie spodobał się ten pomysł, sprawiała wrażenie zachwyconej. Pracowałem ciężko, przekładało się to na zawartość portfela, szybko przerodziłem swoje plany w czyny, znalazłem działkę w okolicy Piaseczna, 20 min samochodem od warszawy i mamusi, oboje byliśmy mobilni. Po obejrzeniu i sprawdzaniu nieruchomości wpłaciłem zaliczkę. Wszystko nabrało kolorów, zacząłem załatwiać formalności, była jesień ustaliliśmy z zoną ze na wiosnę zaczynamy budowę naszego domku.
Wszystko szlak trafił w momencie, gdy dowiedziała się o tym teściowa, była straszna awantura, działki nie kupiliśmy straciłem zaliczkę. Nasze stosunki pogorszyły się.
Ale moja żona była wtedy już w ciąży, oczekiwaliśmy dziecka, nie mogłem doprowadzić do rozpadu.
Teściowa chcąc jakoś załagodzić sytuację zaproponowała abyśmy zmienili mieszkanie na większe, dołoży różnicę pomoże nam itp. Cóż mogłem zrobić chcąc utrzymać małżeństwo. Zgodziłem się. Podpisaliśmy umowę w spółdzielni, ja pracowałem zona razem z teściowo załatwiały wszystkie formalności, podpisywałem tylko jakieś dokumenty. Wzięliśmy niewielki kredyt, teściowa stwierdziła ze mieszkanie, w którym mieszkaliśmy zostawi dla siebie a nam odda wkład, który w nie włożyłem. Nie robiło to dla mnie żadnej różnicy. A jednak w którymś momencie podsunięto mi dokument, który podpisałem. Ale o tym później.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz